LEM się popisał. Wydał grę. Nie żeby jakoś specjalnie udaną, ot, taką sobie. Gra nazywa się Quake 4 i zbiera recenzje co najwyżej przeciętne. Ciekawostką jest jednak co innego. Cena. I nie chodzi mi o relacje cena/jakość, bo jako zatwardziały kapitalista wierzę głęboko, że każdy ma prawo dyktować cenę taką, jaką mu się podoba, i o ile produkt nie należy do podstawowych dóbr materialnych, nie ratuje życia itp., a służy jedynie rozrywce, lub jest towarem eksluzywnym, to wara komukolwiek od cen producenta*.
Cena gry także niczym się nie wyróżnia. Ot, 109 złotych. 109 złotych? Tak jest, po tyle właśnie można zakupić ją w USA – 34$. Jednak LEM, uznał, że to dumping, i produkt tak elitarny, nie powinien iść po takich pieniądzach. No to hop, podrzucił cenę, i w Polsce można go kupić już za, uwaga, 249 złotych. Nooo, teraz rozumiem.