Categories
main po polsku tech

Wolne myśli o nowych projektach starych gigantów

Na rynku zaczyna się robić ciekawie. Zwłaszcza konkurencja Microsoftu z Google (i troszeczkę z Apple) nabiera tempa i myślę, że przyszły rok będzie pamiętany długo w kronikach branży komputerowej.

Polska blogosfera podąża za trendami i wyraźnie widać, że Google skończył się miesiąc miodowy a pojawienie się konkurencji (choćby ze strony nielubianego Microsoftu) jest przyjmowane z lekką nutką ekscytacji.

Cytując Anil’s “Google’s Microsoft Moment”:

Czy Google jest “zły”? Nie ma to znaczenia. Osiągneli punkt w ambicji korporacji i zmianach kultury organizacji który sprawia, że będą postrzegani jakby byli.

My take

Jak każdy kto wychował się na webie w latach 1998-2008 mam uraz do MS za to co zrobili z rynkiem po zdobyciu dominacji i w efekcie ograniczone zaufanie co do ich intencji. Jeszcze bardziej martwi mnie, że spośród wszystkich firm na rynku IT Microsoft wydaje mi się najmniej rozumieć idee wolnego oprogramowania i delikatną układ ekosystemu, który pozwala w tym momencie projektom takim jak Linux, OpenOffice, Wikipedia czy Mozilla istnieć. Google i Apple wydają się rozumieć (Google z projektami takimi jak Summer of Code, Apple z WebKitem) i zostawiać trochę miejsca. Microsoft wydaje się bezwzględnie eliminować takie projekty (przykłady Samby czy SCO).

To sprawia, że pojawienia się Microsoftu w szeroko rozumianym “webie” obawiam się – pisałem zresztą o tym jakie uczucia budzi we mnie, na przykład, ich sposób reklamowania IE8 (a to jeszcze przed “śmieszną” reklamą z wymiotowaniem!).

Z drugiej strony, konkurencja jest niesłychanie ważnym elementem tworzenia rynku pro-konsumenckiego (pod warunkiem, że gracze nie mają możliwości obchodzenia mechanizmów konkurencji przez np. vendor lock in) i jestem pewien, że z jednej strony koniec “miesiąca miodowego” od społeczności webowej, a z drugiej pojawenie się konkurencji może mieć bardzo pozytywne skutki dla nas, odbiorców i dla firm. Na dodatek Microsoft niewątpliwie zaskoczył ogłaszając, że webowy MS Office będzie w całości aplikacją WWW działającą na wielu przeglądarkach (oby utrzymali ten kurs ;)).

Nie wiem czy Microsoft ma szanse. Google może w każdym momencie zrobić przytyczek i otworzyć docsy. To naprawde nie jest dla nich duże ryzyko. Na dodatek MS przenosi bitwę na pole przeciwnika. Dotychczas korzystali z tego, że ogromna większość ich klientów nawet nie rozważała korzystania z web aplikacji, zatem wybierali między coraz lepszym MS Officem a mało konkurencyjnym dla biznesu OpenOffice. Prawdziwą konkurencję mieli jedynie na platformie Apple gdzie przegrywali z IWork (imho słusznie), ale tak długo jak Apple ma blisko zerowy rynek korporacyjny to nie dotykało ich wizerunku ani dochodów biznesowych. Teraz nagle będą na rynku konkurować z całkiem porównywalnym produktem a na dodatek koszt zmiany produktu jest mniejszy niż kiedykolwiek.

Z drugiej strony system operacyjny od Google to też niecodzienne zjawisko. Google wchodzi na pole przeciwnika z produktem, który przecież jakościowo z całą pewnością nie będzie odstawał od Moblina, Ubuntu, Suse czy RedHata… Nie ma siły. Zatem wszystko co może wykorzystać, by zdobyć więcej rynku to marketing i partnerzy biznesowi. To zaś oznacza szansę dla innych wydawców Linuksa… kto wie…

I jeszcze słowo o bingu. Jeśli chodzi o jakość, to polecam zrobienie sobie blind testu – mi wyszedł dość jednoznacznie wskazując ile jeszcze brakuje algorytmom binga. Natomiast ciekawi mnie odbiór statystyk. Po startcie nowej wyszukiwarki wszyscy z niepokojem czekali na wyniki i teraz zarówno vbeta, jak i antyweb ogłaszają sukces (AntyWeb w ogóle ogłasza potężne zwycięstwo w wielu bitwach). Czyżby?

Net Applications

Wyniki z NetApplications
Wyniki z NetApplications

Zacytuje sam siebie:

Spojrzmy komu odbiera Bing:

Otoz zabral 2.89% z MSN Global i 1.83 z Microsoft Live Search, co daje w sumie 4.72%. To zas oznacza, ze w pierwszym miesiacu (z calkiem potezna, masowa, zalewajaca kampania) Bing zyskal… 0.6%. 0.3% od Google, 0.2% od Yahoo i 0.1% od AOL.

StatCounter

Wyniki ze StatCounter
Wyniki ze StatCounter

StatCounter jest jeszcze bardziej bezwzględny, wskazuje na 3.33% rynku podczas gdy na tydzien przed wejściem binga na rynek, MSN miał 1.31% a Windows Live 2.11%… W sumie… 3.42%.

Ranking.pl

Wyniki z GemiusRanking.pl
Wyniki z GemiusRanking.pl

Jeszcze ładniej prezentuje to ranking.pl – łączy on mianowicie binga, msn i windows live pokazując zwykła płaską ciągłą linie ostatnich tygodni i dając bingowi 1.72% (a w tygodniu poprzedzającym wejście binga ta grupa miała 1.75%)

Wnioski?

Czy oznacza to, że bing jest bez szans? A skąd. Unifikacja marki, widoczne skupienie się na rozwoju jednej wyszukiwarki, powiązanie jej z innymi usługami (MS Web Office anyone) z pewnością da bingowi rynek większy od aktualnego, ale dziwią mnie zabarwione sensacyjnie wpisy pisane przez stare wygi blogosfery o “bolesnym policzku” jaki Google dostało od MS. Ludzie, opamiętajcie się! Toż to na razie jest porażka! Miliony władowane w kampanie, marketing wirusowy na ogromną skalę, gigant atakuje drugiego giganta… i co? 1.72%? I to z połknięciem poprzednich wersji? Nie brzmi jak ogromny wyczyn…

p.s. A ja dalej kibicuje mojemu cichemu faworytowi 😉
p.p.s Czekam na felieton Pawła o MS Web Office, wszak on jest uzależniony od docsów 🙂

3 replies on “Wolne myśli o nowych projektach starych gigantów”

Kilka drobnych uwag…

1. iWork nie jest i nigdy nie był kierowany do korporacyjnego użytkownika. I całe szczęście, bo dzięki temu ten pakiet aplikacji jest superprzyjazny i prosty w obsłudze dla użytkownika domowego.

2. WolframAlpha nie jest nijak konkurentem dla Google’a czy Microsoft Whatevertheycallitnow Search. Tak jak iWork nie jest konkurencją dla Gadu-Gadu – do czego innego służy. 🙂

3. Czy Google jest zły? Co to w ogóle znaczy “zły” czy “dobry”? W kapitalistycznym systemie “dobra” firma to taka, która przynosi zyski swoim akcjonariuszom. Może przy tym sprzedawać bajeczki o “don’t be evil”, walić ściemy o ekologiczności (jak Apple, czy jeszcze śmieszniej, British Petroleum) czy pomagać biednym dzieciom albo zadłużonym po uszy instytucjom kultury (jak PlusGSM czy PKO BP). Wszystko to są tylko PR-owskie sztuczki służące głównemu celowi – zyskowi akcjonariuszy. Czy Google przynosi zysk akcjonariuszom? Przynosi. Jest dobry. Koniec, kropka. 🙂

Czy Google jest zagrożeniem? Jest – dla prywatności. Wrzucamy swoje zdjęcia na Picasę, filmiki na YouTube’a, trzymamy pocztę na GMailu, dokumenty w Appsach, telefonujemy z G1, zaznaczamy miejsce pobytu czy trasy wycieczek w GMaps, rozmawiamy przez GTalka, mamy Google Readera jako stronę startową, albo (ulubiony temat naszego ulubionego trolla) używamy opcji SafeBrowsing w Chrome czy Firefoksie w wersji aktywnej. Niektórzy wariaci używają jeszcze takich rzeczy jak Orkut. 🙂 Jedna firma wie o ludziach zdecydowanie za dużo…

I owszem, dopóki zachowanie “etyczne” jest opłacalne (a jak dotąd jest), nie ma się o co obawiać. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że osiągając dołek firma kiedyś nie “zwariuje” i nie przepoczwarzy się w Cthulhu, jak swego czasu największa nadzieja świata linuksowo-uniksowego – Caldera, dzisiaj The SCO Group. 🙂 Czy grozi to Google’owi? Nie sądzę. Nie w najbliższej przyszłości. Wykluczyć jednak tego się nie da.

Najgorsze jest to, że ja mam tego wszystkiego świadomość, a jednocześnie wciąż mam konto na GMailu i nie zanosi się, żebym odszedł, bo nie ma dokąd. 😉

> Microsoft wydaje mi się najmniej rozumieć idee wolnego oprogramowania i delikatną układ ekosystemu, który pozwala w tym momencie projektom takim jak Linux, OpenOffice, Wikipedia czy Mozilla istnieć.

Tak, na pewno chodzi tu o zrozumienie… Open source jest dla nich (potencjalnie) konkurencją i Microsoft próbuje się z nią rozprawić, tak jak niegdyś rozprawił się z “zamkniętą” konkurencją.

> Google i Apple wydają się rozumieć (Google z projektami takimi jak Summer of Code, Apple z WebKitem) i zostawiać trochę miejsca.

Poczekaj, aż Apple wyskoczy ze swoimi patentami.

Comments are closed.